sobota, 8 lutego 2014

DUCRAY :: SZAMPON ANAPHASE : LOTION NEOPTIDE : KAPSUŁKI ANACAPS

 Aż mi wstyd to pisać normalnie. Chyba jestem jakimś odszczepieńcem i jedynym wyjściem dla mnie, żeby uniknąć opinii czepialskiej zołzy to zacząć używać i recenzować szampony dla psów. Nie będzie z kim porównać moich wypocin.
Szampon polecony mi przez dermatolog, szampon, który na wizażu zbiera owacje na stojąco.
Co zebrał w mojej łazience? Kilka soczystych wiązanek.
Mam nadzieję, że niemal wypalone dziury w skórze mojej głowy oraz konieczność ścięcia kilkudziesięciu centymetrów wychuchanych włosów zamienionych w coś co przypominało w dotyku sierść dzika, trochę moje rozżalenie usprawiedliwia. 
Nie kupię nigdy więcej, choć jedno muszę przyznać. Włosów podczas mycia wypadało mi o połowę mniej niż podczas stosowania innych szamponów. 
Tylko co z tego, skoro pomiędzy myciami wydrapywałam sobie własnymi pazurami trzy razy tyle czochrając niemiłosiernie palącą i swędzącą skórę?


Neoptide. 
Jeśli ktoś chciałby podać flambirowane danie i zabrakłoby mu alko, może śmiało użyć tego lotionu jako zamiennika. Jestem niemal pewna, że przy odpowiednio wysokiej temperaturze w pomieszczeniu nie trzeba będzie nawet dania podpalać. Dobrze, że testowałam w okresie zimowym. W lato po zastosowaniu mogłoby dojść do samozapłonu. 
Nigdy więcej.


Po wszystkim, siedząc w czapie z mrożonego groszku na głowie, mającej złagodzić uczucie płonącego czerepu, zdrapałam pazurkiem kod kreskowy. A pod kodem skład. Są denaty i są salicylaty. 
Oddałam koleżance do testów, zobaczymy jak się u niej sprawdzi.


Dobra, koniec tych dramatów, dzisiejszy odcinek będzie z happy endem. Ten oto bowiem, cuchnący bobek to prawdziwe cudeńko:


Na szczęście działa równie mocno jak cuchnie, więc wczoraj kupiłam kolejne opakowanie. I będzie kolejne!
Ducray Anacaps Tri-Activ.

piątek, 13 września 2013

Khadi :: Mydło Róża & Miód


Mydło jest polecane dla dojrzałej i suchej skóry. Taką mam. Na Hefly.pl, gdzie mydełko kupiłam obiecują, że skóra będzie po jego użyciu nawilżona, odbudowana, odżywiona i pełna blasku.
Kto by takiej nie chciał? Ja chciałam. I nadal chcę. Mimo iż, po mydełku nie zostało już nawet to:


 

Zużyłam całe i naprawdę miałam ochotę świętować w dniu, kiedy to się stało.
Żadna obietnica producenta/sprzedawcy nie została spełniona. Skóra była nawet bardziej sucha niż po użyciu innych kosmetyków do mycia. Dodatkowo spowodowało u mnie podrażnienie miejsc intymnych. 
Plus za wygląd. Jasno różowa, transparentna kostka wygląda ślicznie. Bardzo intensywnie i łatwo się spienia, ale zmoczone zachowuje stałą konsystencję. To tyle na plus.
Minusem, i to było dla mnie szokiem jest zapach. Różany, ale nazbyt ostry, duszący i bardzo, zdecydowanie za bardzo intensywny.

Patrzę na skład: Rosewater, Honey, Glyceryn, Vegetable Oils i nie rozumiem. Wygląda tak obiecująco.


piątek, 30 sierpnia 2013

Neutrogena :: Krem do rąk intensywnie regenerujący : Balsam do ciała intensywnie regenerujący : Żel do mycia twarzy do skóry suchej i wrażliwej


Neutrogena :: Intensywnie regenerujący krem do rąk.

Maleństwo. 15 ml, ale ta mała pojemność jest tutaj jedynie zaletą. Jest kompatybilny nawet z najmniejszą torebką a jedna kropla wystarcza, żeby dłonie ze spierzchniętych i wysuszonych stały się jedwabiście gładkie i głęboko zregenerowane. Najlepszy na zimę. Wchłania się natychmiast. Dobry dla skórek wokół paznokci.
Ideał.


Neutrogena :: Intensywnie regenerujący balsam do ciała.

Większy brat maleństwa powyżej z równie udanym genotypem. Bardzo się lubimy. Nie podrażnia, idealnie nawilża i jest jedynym kosmetykiem, który potrafi się skutecznie rozprawić z moją zmorą okresu grzewczego - swędzącymi piszczelami. Z czasów, kiedy tego cudotwórcy jeszcze nie znałam pozostały mi w tych miejscach szpecące blizny.
Zimowy niezbędnik.

Czarna owca w stadzie, czyli Neutrogena :: Żel do mycia twarzy dla suchej i wrażliwej skóry.

Plusy? Ćwiczy refleks. Konia z rzędem temu, kto nabierze sobie pożądaną ilość tego wodo-żelu nie wylewając przy tej okazji połowy zawartości. Przy tym nie jest wcale łagodny. Skóra po użyciu jest lekko podrażniona, zaczerwieniona i sucha, choć ta moja na twarzy, z natury sucha wcale nie jest. 
Więcej nie kupię.


środa, 28 sierpnia 2013

Vipera :: Roulette 40 : 41 : 39 : 35


Odkąd zobaczyłam wczoraj te zdjęcia u Alter Ego ledwo się powstrzymałam, żeby w trakcie pracy nie wsiąść na rower, nie pojechać i nie wydać ostatnich pieniędzy na te topery. 
Aż do dzisiaj. 
No i mam. 
Na szczęście kupiłam tylko dwa. 
A potem się wróciłam. I dokupiłam dwa kolejne. Na więcej nie starczyło mi pieniędzy.
Uff.


Na pazurach miałam już lekko zdezelowany Collistar Gel Effect w kolorze 568 Thoughless Blue, więc postanowiłam go przyozdobić najbardziej intrygującą Ruletką numer 40. Konsystencja - nieco glutowata, ale aplikuje się bardzo przyjemnie. To znaczy sama baza tego topu. Ze ścinkami to już inna historia. 
Można powiedzieć, że producent wywiązał się z obietnicy - malowanie pazurów tym topem to prawdziwa ruletka. Raz zostawisz na paznokciu ścinkowy Mount Everest, innym razem jeden samotny paproszek będzie Ci zwisał z końca płytki. 
Fajna zabawa, mi się podobało. Te lakiery budzą we mnie duszę dziecka. Siedziałam z wystawionym jęzorem i błyskiem w oku i paćkałam sobie jak trzylatka akwarelkami, patrząc co mi wyjdzie.
Czad. 
A teraz minusy. Czasami, prawdopodobnie przez mój brak doświadczenia, te ścinki, które są całkiem pokaźnych rozmiarów, szczególnie w tej ruletkowej wersji, trochę się narowią i a to zwijają, a to stają w poprzek i w takiej postaci zasychają w bazie topu. No i teraz haczę. O ciuchy, o twarz o włosy. Wolałabym też, żeby te farfocle nie były z błyszczącego materiału.
Na chwilę obecną plusy zdecydowanie przeważają minusy. Nie wiem jak z trwałością i zmywalnością, będzie więc ciąg dalszy.

:: cd.::

No to przeszłam tą inicjację w zmywaniu brokato-ścinków. Przypominam, że tych kilka farfocli miałam położonych na czterech warstwach lakieru, więc o zmywanie byłam spokojna. Ahahaha. Oj, nieprędko sięgnę po nie ponownie, nieprędko. Żal serce ściska, bo kusi połączenie beżu z 35-tą ruletką, ale po wczorajszej jatce ze zmywaniem na chwilę obecną uważam, że wszystkie dodatki w lakierach to zuo.


Na paznokciach:

Sensique Pro Nails :: odżywka do rozdwajających się paznokci 
Collistar Gel Effect  :: 568 Thoughless Blue
Essie :: Good To Go!
Vipera :: Roulette 40 

Wszystkie cztery topy kupiłam na wysepce Vipery, każdy za 13 zł.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Duet idealny :: IsaDora : 184 Winter Red :: Essie : Good to Go!




 IsaDora : 184 Winter Red

IsaDora - moja ulubiona marka. Wszystkie ich lakiery, które mam są dokładnie takie jak lubię. Odpowiednio gęste, przez co nie rozlewają się na skórki, ale też nie nazbyt gęste, przez co nie smużą, tylko ładnie i równo rozlewają się na płytce paznokcia. Odpowiednio napigmentowane, dzięki czemu maksymalnie dwie warstwy dają perfekcyjne krycie bez względu na kolor. Mają pędzelek o idealnej szerokości do mojej płytki paznokcia. Nawet pomalowanie kciuka nie stanowi problemu. Kolor na paznokciu jest dokładnie taki sam jak w buteleczce. Winter Red nie jest wyjątkiem. Kocham.

 Essie :: Good to Go!

 Nowość u mnie. Pierwsze wrażenie idealne. Błyskawicznie wysechł i utwardził lakier. Nie zbąbelkował. Nie zrolował się przy skórkach. Połysk zadowalający. Zobaczymy jak będzie się sprawował dalej.

::cd.::

Wow! 
Wysychanie i utwardzanie naprawdę robi wrażenie. Zawsze kilka minut po pomalowaniu paznokci muszę sobie w nie naprawdę czymś mocno przyfasolić,  skrobnąć o ścianę, podnieść coś z podłogi (oczywiście małego i płaskiego) i przede  wszystkim - pójść spać wkładając dłoń pod poduchę, dociskając głową. No już taki mam sabotażowy imperatyw wewnętrzny. Dlatego przed erą Essie Good to Go! gładkie paznokcie miałam jakieś pół sekundy po pomalowaniu, a i to nie zawsze, bo czasem już w trackie malowania jednej ręki, potrafiłam sobie uszkodzić manicure na drugiej. Z Essie Good to Go! mogę sobie robić makijaż przeglądając się w paznkociach. Tydzień po tym, jak je pomalowałam.

Ale ideałem nie jest niestety.

Zbiera lakier z paznokcia. Za każdym razem robię sobie prześwity przy trzonie paznokcia, w miejscu gdzie ten top ma pierwszy kontakt z płytką i lakierem. Irytujące, ale może da się to wyeliminować, zobaczymy.
Druga kwestia to lekkie obkurczanie się (ale bez lakieru) przy skórkach, co tworzy taki czysto biały pasek w miejscu skórek. Jak mnie to denerwuje! Szczególnie przy ciemnych lakierach bardzo się rzuca w oczy i szpeci. Nie do przyjęcia. Jeśli nie znajdę na to sposobu to będę go używać tylko awaryjnie.





Bez bąbelków! Nie użyłam tym razem żadnego odtłuszczacza. Po prostu wyszorowałam wannę cifem i umyłam gary z pazurami soute. Podziałało. Ogólnie, jak na taką ślepą kurę jak ja myślę, że nie jest źle.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Ombre manicure :: Catrice : 350 Hip Queens Wear Blue Jeans! :: Essie : Beach bum blu :: Coral Prosilk : 154




 


Catrice :: 350 Hip Queens Wear Blue Jeans!

Zdecydowanie nie umiem wykorzystać potencjału tego lakieru. Jest piękny. Ma cudowny kolor. Bardzo leciutkie drobinki, które nie nadają tandetnego, metalicznego połysku, są bardzo dyskretne. Wiem, bo widziałam mnóstwo zachwycających zdjęć z tym lakierem w roli głównej. Obłędny. A u mnie? Bąbelek bąbelka pogania. Ma bardzo wąziutki pędzelek, za którymi nie przepadam i szczególnie na kciukach, które mam szerokie ciężko mi pokryć szybko i równo całą płytkę. Dla efektu warto jednak poćwiczyć, bo lakier umiejętnie wykorzystany daję efekt: wow!
Nie przebarwia płytki paznokcia, nawet nałożony na nią bezpośrednio - no i mam pierwsze wow!

Essie :: Beach bum blu

Essie kupiłam, bo spodobał mi się odcień i choć uważałam, że metaliczne wykończenie jest tandetne i kojarzyło mi się z dyskotekami na koloniach we wczesnych latach 90-tych uznałam (po siedmiokrotnym odstawieniu go na półkę i ponownym wsadzeniu do koszyka), że zaryzykuję. No i teraz już wiem. Metaliki nie dla mnie! Mani bardzo by nabrał klasy, gdyby tego metalika wymieniać na jakiegoś mleczaka.  W dodatku smuży i daje inny odcień na białej części paznokcia - pomimo trzech warstw! 
Nie, nie i jeszcze raz nie.
Przebarwił dziad jeden płytkę paznokcia. Paskudnie, na ciemny granat. Nie pomogło moczenie w zmywaczu, prace domowe z silnymi detergentami. Płytka została odbarwiona. Nigdy więcej.

 Coral Prosilk :: 154 

Z Coralem mam zagwostkę. Śliczny kolorek. Tak samo wygląda na paznokciu jak i w buteleczce, co bardzo lubię. Daje pełne, kremowe krycie, mało zbąbelkował. Jedyny minus to konieczność nałożenia około 4-ech warstw do pełnego krycia a i tak potrafi pojawić się prześwit. Przeczytałam, że dziewczynom dawał pełne krycie przy dwóch, więc może to kwestia tej partii? Na nakrętce jest napisane "15 % gratis" i może tu tkwi szkopuł? Rozwodniona, promocyjna wersja? Hm.
Nie przebarwia płytki paznokcia, nawet nałożony na nią bezpośrednio - na plus!

W świetle dziennym:




I w ciepłym, sztucznym świetle, w którym Essie wydobywa całą swoją tandetną naturę. Dodatkowo zmienia odcień na bardziej chłodny, w przeciwieństwie do dwóch pozostałych. Aż się prosi, żeby go wymienić, bo psuje cały efekt. 

Podsumowując: efekt ombre jak najbardziej na tak, Essie Beach bum blu zdecydowanie na nie.

piątek, 9 sierpnia 2013

Hesh :: Kapoor Kachli : Maka : SkinToneup


Czyli trzech jeźdźców urodowej apokalipsy. 


"A oto koń biały..." - odżywka do włosów Kapoor Kachli, firma Hesh.



Poza tym, że szczypie i piecze podczas aplikacji? Że włosy do kolejnego mycia rozsiewają woń stężonej dawki imbiru przyprawiając o mdłości? Proszę bardzo - depiluje. Już dawno nie straciłam takiej ilości włosów podczas mycia głowy. Niech piekło pochłonie.


"I wyszedł drugi koń rydzy..." - odżywka do włosów Maka, firma Hesh.

 

Nie szczypie. Nie zasmradza włosów. A jednak - w odpływie prysznica kołtun włosów wielkości szczura. Nigdy więcej.


"A oto koń wrony..." - maseczka do twarzy Skin-Toneup, firma Hesh.



Poparzyła mi twarz. Czoło, skronie i skraj żuchwy były po zmyciu maseczki czerwone. Trochę niweluje ten efekt nieustanne zwilżanie jej gdy jest nałożona na twarz (używałam do tego wody różanej Khadi w sprayu). Być może dokończę, ale nie kupię ponownie.